Ponowoczesność to ziejąca otchłań

Ponowoczesność to ziejąca otchłań

Od Redakcji: Przedstawiamy tłumaczenie wywiadu z prof. Aleksandrem Duginem przeprowadzonego w lutym przez Daniel Friberga i Johna B. Morgana z wydawnictwa Arktos nakładem którego ukazało się niedawno angielskie tłumaczenie książki prof. Dugina pt. Czwarta teoria polityczna.  Tytuł pochodzi od Redakcji Xportalu.

Na Zachodzie jest Pan postrzegany jako nacjonalista rosyjski. Czy identyfikuje się Pan z takimi opiniami?

Koncepcja narodu jest koncepcją kapitalistyczną, zachodnią. Eurazjatyzm odwołuje się do różnic etnicznych i kulturowych a nie do unifikacji na bazie jednostki proponowanej przez nacjonalizm. Od nacjonalistów różni nas obrona pluralizmu wartości. Bronimy idei, nie wspólnoty, idei – nie naszego społeczeństwa. Rzucamy wyzwanie ponowoczesności ale nie tylko w imię narodu rosyjskiego. Ponowoczesność to ziejąca otchłań. Rosja jest tylko jedną z części globalnej walki. Częścią oczywiście ważną, ale nie będącą ostatecznym celem. Uważamy, że nie można ocalić Rosji bez jednoczesnego ocalenia świata. Podobnie, nie ocalimy świata nie ocalając Rosji.

Nie walczymy tylko przeciwko zachodniemu uniwersalizmowi. To walka przeciw wszelkim uniwersalizmom, także islamskim. Nie możemy zaakceptować dążeń do ustanowienia żadnego uniwersalizmu – zachodniego, islamskiego, socjalistycznego, liberalnego czy rosyjskiego. Nie bronimy rosyjskiego imperializmu czy rewanżyzmu, ale pewnej wizji globalnej i wielobiegunowości opartej na dialektyce cywilizacji. Nasi przeciwnicy twierdzą, że różnorodność cywilizacji implikuje ich starcie. To fałszywe założenie. Globalizacja i amerykańska hegemonia prowadzą do krwawych interwencji i erupcji przemocy między cywilizacjami, w miejscu których moglibyśmy mieć do czynienia z pokojem, dialogiem, lub konfliktem, w zależności od okoliczności historycznych. Ale narzucanie hegemonii implikuje konflikt i pogarszanie się sytuacji w przyszłości. Mówią o pokoju a sami rozpętują wojny. My bronimy sprawiedliwości – nie wojny czy pokoju, ale sprawiedliwości, dialogu i naturalnego prawa każdej kultury do podtrzymania swojej tożsamości i podążania własną drogą rozwoju. Nie tylko historycznego jak czyni multikulturalizm, lecz także na przyszłość. Musimy uwolnić się o tego o pretenduje do miana uniwersalizmów.

Jaka będzie według Pana rola Rosji w organizowaniu obozu sił przeciwnych nowoczesności?

Tworzenie antyglobalistycznych czy raczej antyzachodnich ruchów i prądów na świecie odbywa się na różnych poziomach. Podstawową ideą jest zjednoczenie ludzi walczących ze status quo. Czym więc jest status quo? To seria połączonych ze sobą zjawisk prowadzących do przejścia od nowoczesności do ponowoczesności. Kształtuje ją przejście od świata jednobiegunowego reprezentowanego przede wszystkim przez Stany Zjednoczone i Europę Zachodnią, do tak zwanej „bezbiegunowości” której wyrazem jest obecna hegemonia implicite i organizowane przy udziale pośredników :kolorowe rewolucje”. Podstawowym założeniem tej strategii jest umożliwienie Zachodowi kontrolowania sytuacji na planecie nie tylko poprzez interwencje bezpośrednie ale także przez uniwersalizację jego wartości i norm etycznych.

Status quo globalnej hegemonii Zachodu zyskało charakter globalny. Mamy do czynienia z okcydentalizacją całej ludzkości. Oznacza to, że normy takie jak wolny rynek, wolny handel, liberalizm, demokracja parlamentarna, prawa człowieka i absolutna wolność jednostki stały się powszechne. Ten zestaw norm interpretowany jest inaczej w różnych częściach świata, ale Zachód uznaje swoją interpretację za jedynie słuszną a jej upowszechnienie za nieuniknione. To nic innego jak kolonizacja dusz i umysłów. To nowy rodzaj kolonializmu, nowy rodzaj potęgi i nowy rodzaj kontroli sprawowanej poprzez sieć połączeń. Każdy połączony z globalną siecią zostaje poddany jej kodowi. Jest on częścią ponowoczesnego Zachodu i szybko nabiera charakteru globalnego. Ceną jaką państwa i ludy płacą za podłączenie do globalistycznej sieci Zachodu jest przyjęcie jego norm. To nowa zachodnia hegemonia. Przejście od otwartej hegemonii reprezentowanej w przeszłości przez kolonializm i imperializm do bardziej subtelnej hegemonii implicite.

Aby walczyć z tym globalnym zagrożeniem dla ludzkości, ważne jest by zjednoczyć wszystkie siły które w minionych czasach określonoby jako antyimperialistyczne. Dziś musimy lepiej rozumieć naszego wroga. Dzisiejszy wróg pozostaje w ukryciu. Działa wykorzystując normy i wartości związane z zachodnią drogą rozwoju i ignorując ich wielość przejawiającą się w innych kulturach i cywilizacjach. Dziś zapraszamy każdego kto uznaje wartość specyficznych wartości cywilizacji innych niż zachodnia i kultur gdzie istnieją inne formy wartości do sprzeciwu przeciwko próbie zaprowadzenia globalnej uniwersalizacji i ukrytej hegemonii.

To walka kulturowa, filozoficzna, ontologiczna i eschatologiczna ponieważ w status quo rozpoznajemy istotę Wieku Ciemnego, lub wielkiego paradygmatu. Musimy jednak przejść od rozważań teoretycznych na poziom praktyczny – poziom geopolityczny. Na poziomie geopolitycznym, Rosja zachowuje potencjał, surowce i nastawienie do konfrontacji z tym wyzwaniem ponieważ historia Rosji przez wieku była intuicyjnie zorientowana przeciw jednemu kierunkowi. Rosja to wielka potęga gdzie – w sensie historycznym – istnieje dobre rozpoznanie sytuacji na świecie oraz i głęboka świadomości własnej misji eschatologicznej. Naturalne jest więc, że Rosja powinna odgrywać centralna rolę w koalicji przeciwko status quo. W czasach carskich Rosja obroniła swoją tożsamość przed katolicyzmem, protestantyzmem i zachodnią nowoczesnością, a potem – w czasach sowieckich – przeciwko liberalnemu kapitalizmowi. Teraz trwa trzecia faza tej walki: przeciwko ponowoczesności, ultraliberalizmowi i globalizacji. Ale tym razem Rosja nie może polegać tylko na własnych siłach. Nie może walczyć tylko pod sztandarem prawosławia. Podobnie reintrodukcja ani poleganie na doktrynie marksizmu nie wchodzi w grę, ponieważ marksizm jest jednym z głównych korzeni destruktywnych ideałów epok ponowoczesnej.

Dzisiejsza Rosja jest jednym z wielu uczestników globalnej walki i nie może walczyć samotnie. Musimy zjednoczyć wszystkie siły które sprzeciwiają się normom i systemom gospodarczym Zachodu. Musimy więc podejmować współpracę z lewicowymi ruchami społecznymi i politycznymi które podważają status quo liberalnego kapitalizmu. Podobnie powinniśmy sprzymierzyć się z każdym ruchem tożsamościowym wywodzącym się z dowolnej kultury, który odrzuca globalizację z przyczyn kulturowych. Z tej perspektywy, ruchy islamskie, hinduistyczne czy nacjonaliści z całego świata winni być postrzegani jako sojusznicy. Hinduiści, buddyści, chrześcijanie, poganie i tożsamościowcy z Europy, Ameryki, Ameryki Łacińskiej i wszystkich innych kultur powinni stworzyć wspólny front. Chodzi o to, by zjednoczyć ich wszystkich przeciwko jednemu wrogowi i pojedynczemu złu przeciwstawić wielość koncepcji dobra.

To czemu się przeciwstawiamy łączy nas, a to kim jesteśmy – dzieli. Powinniśmy więc podkreślać to, przeciwko czemu jesteśmy. Łączy nas wspólny wróg, a wartości pozytywne których każdy z nas broni w rzeczywistości tworzą miedzy nami podziały. Musimy więc tworzyć sojusze strategiczne by obalić obecny porządek rzeczy którego rdzeń tworzą prawa człowieka, bunt przeciw hierarchii i poprawność polityczna – wszystko to jest obliczem Bestii, Antychrysta lub innymi słowy Kali-jugi.

Jakie jest miejsce duchowości tradycjonalistycznej w koncepcji eurazjatyckiej?

Istnieją kultury zsekularyzowane, ale głęboko pod powierzchnią trwa w nich duch Tradycji, religijny lub nie. Broniąc wielości, pluralizmu i policentryzmu kultur odwołujemy się do zasad tkwiących w ich istocie które odnaleźć możemy tylko poprzez tradycje duchowe. Ale próbujemy połączyć to podejście z potrzebą sprawiedliwości społecznej i wolności zróżnicowanych społeczeństw w nadziei na ustanowienie lepszych rządów. Chodzi o połączenie ducha Tradycji z pragnieniem sprawiedliwości społecznej. Nie chcemy się temu sprzeciwiać gdyż jest to element strategii obecnych hegemonów: dzielić prawicę i lewicę, dzielić kultury, etosy, Wschód i Zachód, muzułmanów i chrześcijan. Zachęcamy prawicę i lewicę do zjednoczenia i nie sprzeciwiania się tradycjonalizmowi i duchowości, sprawiedliwości społecznej i społecznemu dynamizmowi. Nie jesteśmy z prawicy ani z lewicy. Stajemy przeciwko liberalnej ponowoczesności. Chcemy połączenia wszystkich frontów i nie chcemy dać się podzielić. Gdy jesteśmy podzieleni, mogą nami bezpiecznie władać. Gdy będziemy zjednoczeni ich władza natychmiast upadnie. To nasza globalna strategia. A gdy próbujemy łączyć tradycje duchowe ze sprawiedliwością społeczną, wśród liberałów natychmiast pojawia się panika. Bardzo się tego boją.

Jaką tradycję duchową powinien przyjąć ktoś kto pragnie być częścią ruchu eurazjatyckiego i czy jest to konieczne?

Każdy powinien dążyć do stania się częścią konkretnego społeczeństwa w którym żyje i podążać za dominującą w nim tradycją. Ja na przykład jestem rosyjskim prawosławnym. To jest moja tradycja. W innych okolicznościach, niektórzy mogliby przyjąć inną ścieżkę duchową. Ważne, aby mieć korzenie. Nie ma uniwersalnej odpowiedzi. Jeśli ktoś zaniedbuje duchowe fundamenty, ale chce wziąć udział w naszej walce podczas swej działalności może odkryć głębsze duchowe znaczenia. Jesteśmy zdania, że nasz wróg jest czym głębszym niż człowiek. Zło tkwi głębiej niż ludzkość, chciwość czy wyzysk. Ci którzy walczą w szeregach zła są pozbawieni duchowej wiary. Ci którzy się mu sprzeciwiają mogą ją odnaleźć. Albo nie. To kwestia otwarta – nie ma tu obowiązku. Jest to pożądane, ale nie niezbędne.

Co myśli Pan o europejskiej Nowej Prawicy i baronie Evoli? Zwłaszcza o ich opiniach na temat chrześcijaństwa?

To od Europejczyków zależy jaką duchowość będą chcieli ożywić. Dla nas, Rosjan, jest nią prawosławie. Uznajemy naszą tradycję za autentyczną. Widzimy w niej kontynuację wcześniejszych, przedchrześcijańskich tradycji Rosji, co znajduje odbicie między innymi w naszym kulcie świętych i ikon. Tak więc, nasze wcześniejsze i obecne tradycje nie znajdują się w opozycji do siebie. Evola sprzeciwiał się chrześcijańskiej tradycji na Zachodzie. Interesująca jest jego krytyka desakralizacji chrześcijaństwa zachodniego. Zbiega się ona z krytyką chrześcijaństwa na Zachodzie z pozycji prawosławnych. Łatwo dostrzec, że wynikiem sekularyzacji chrześcijaństwa zachodniego był liberalizm. Sekularyzacja prawosławia zaowocowała komunizmem. Indywidualizm kontra kolektywizm. Dla nas problem nie leży w chrześcijaństwie jako takim, ale w Zachodzie. Evola podjął próbę przywrócenia Tradycji. Nowa Prawica także tego próbuje i bardzo dobrze, że tak się dzieje. Ale jako prawosławny Rosjanin nie mogę decydować jaką ścieżką winna podążać Europa, ponieważ kieruję się innym zestawem wartości. Nie chcemy mówić Europejczykom co mają robić a czego nie, tak samo jak nie chcemy słuchać rozkazów od Europejczyków. Jako eurazjaci, zaakceptujemy każde rozwiązanie. Ponieważ Evola był Europejczykiem, on mógłby zaproponować rozwiązanie dla Europy. My możemy tyko wygłaszać osobiste opinie. Moim zdaniem mamy więcej wspólnego z Nową Prawicą niż z katolikami. Podzielam wiele poglądów Alaina de Benoist. Uważam go za jednego z  najważniejszych intelektualistów dzisiejszej Europy. Ze współczesnymi katolikami jest inaczej. Oni chcieliby nawrócić Rosję, a to nie współgra z naszymi planami. Nowa Prawica nikomu nie narzuca pogaństwa. Wracając do Evoli, uważam go za mistrza i postać symboliczną dla ostatniego buntu i wielkiego odrodzenia, podobnie jak Guénona. Dla mnie, te dwie postaci są istotą tradycji Zachodu w tej mrocznej epoce.

Wspomniał Pan wcześniej o tym, że eurazjaci powinni podjąć współpracę z niektórymi grupami dżihadystów. Jednak są oni zwolennikami uniwersalizmu i dążą do zaprowadzenia rządów islamskich na całym świecie. Jakie są perspektywy dla takiej koalicji?

Dżihadyści są uniwersalistami tak jak zsekularyzowani mieszkańcy Zachodu dążący do globalizacji. Ale nie są tym samym, gdyż projekt zachodni dąży do dominacji nad wszystkimi i ustanowienia wszędzie swojej hegemonii. Każdego dnia atakuje nas bezpośrednio poprzez światowe media, mody, ustanawianie przykładów dla młodzieży i tak dalej. Jesteśmy zanurzeni w jego globalnej hegemonii kulturowej. Salaficki uniwersalizm to rodzaj marginalnej alternatywy kulturowej. Nie należy myśleć o nim tak samo jak o projekcie globalizacyjnym. Salafici także walczą z naszym wrogiem. Nie sympatyzujemy z żadnymi uniwersalistami, ale są uniwersaliści którzy atakują nas dzisiaj i odnoszą zwycięstwo, istnieją też uniwersaliści nonkonformistyczni walczący z hegemonią zachodnich, liberalnych uniwersalistów, są więc naszymi taktycznymi sojusznikami, przynajmniej na chwilę obecną. Zanim uda im się zrealizować projekt globalnego państwa islamskiego będą musieli stoczyć wiele bitew i konfliktów. Zaś globalna dominacja jest faktem. Zapraszamy więc każdego do wspólnej walki przeciwko tej hegemonii, temu status quo. Wolę rozmawiać o tym, co dzieje się obecnie niż o tym co może zaistnieć w przyszłości. Każdy kto sprzeciwia się liberalnej hegemonii jest w tej chwili naszym przyjacielem. To nie kwestia moralności tylko strategii. Carl Schmitt powiedział, że polityka zaczyna się od rozróżnienia na przyjaciół i wrogów. Nie ma przyjaciół i wrogów na zawsze. Walczymy z obecnie istniejącą uniwersalną hegemonią. Każdy toczy tę walkę w imię własnego systemu wartości.

W imię spójności powinniśmy także rozszerzać i tworzyć szersze sojusze. Nie lubię salafitów. Znacznie chętniej sprzymierzyłbym się na przykład z tradycjonalistycznymi wyznawcami sufizmu. Ale uważam, że lepiej pracować z salafitami przeciwko wspólnym wrogom, niż tracić czas i energię na walkę z nimi w obliczu większych zagrożeń.

Jeśli popierasz globalną hegemonię – jesteś wrogiem. Jeśli się jej sprzeciwiasz, jesteś przyjacielem. Pierwszy dąży do wspierania hegemonii, drugi do buntu.

W świetle wydarzeń w Libii, co sądzi Pan o Kaddafim?

Prezydent Miedwiediew dopuścił się prawdziwej zbrodni przeciwko Kaddafiemu i pomógł w rozpoczęciu łańcucha interwencji w świecie arabskim. Jest to prawdziwa zbrodnia naszego prezydenta. Ma krew na rękach. Jest kolaborantem Zachodu. Odpowiedzialność za zbrodnię na Kaddafim spada także na niego. My, eurazjaci broniliśmy Kaddafiego nie dlatego, że jesteśmy jego zwolennikami albo entuzjastami Zielonej Książki, ale dlatego, że byłą to kwestia zasad. Za buntem w Libii stała hegemonia Zachodu która wznieciła krwawy chaos. Upadek Kaddafiego wzmocnił zachodnią hegemonię. To była nasza porażka. Ale nie ostateczna klęska. W tej wojnie jest jeszcze wiele kart do zapisania. Przegraliśmy bitwę, ale nie wojnę. Możliwe, że w Libii pojawi się coś innego, bo sytuacja jest tam niestabilna. Dla przykładu wojna w Iraku wbrew zamierzeniom zachodnich strategów wzmocniła wpływy irańskie w regionie.

W świetle obecnej sytuacji w Syrii, widzimy powtórkę scenariusza libijskiego. Jednak po powrocie Putina do władzy, sytuacja jest znacznie lepsza. Jest on stały we wspieraniu prezydenta Asada. Możliwe, że to nie wystarczy do powstrzymania zachodniej interwencji. Chciałbym, żeby Rosja pomagała naszemu sojusznikowi w sposób bardziej efektywny – zaopatrując w broń, pieniądze i tym podobne. Upadek Libii był porażką Rosji. Upadek Syrii będzie kolejną porażką.

Jaka jest pańska opinia o Władimirze Putinie i jego związki z nim?

Był znacznie lepszy niż Jelcyn. Uratował Rosję przed kompletnym krachem w latach dziewięćdziesiątych. Rosja stała na krawędzi katastrofy. Przed Putinem, liberałowie na zachodnią modłę dyktowali politykę Rosji. Putin przywrócił suwerenność państwa rosyjskiego. Dlatego zacząłem go wspierać. Jednak po roku 2003, Putin zatrzymał patriotyczne, eurazjatyckie reformy, odłożył na bok rozwój prawdziwej strategii państwowej i zaczął spełniać żądania gospodarczych liberałów którzy chcieli wciągnąć Rosję w projekt globalizacyjny. W rezultacie, zaczął tracić legitymizację, a ja stawałem się wobec niego coraz bardziej krytyczny. Zależnie od okoliczności pracowałem z ludźmi z jego otoczenia i wspierałem niektóre jego posunięcia, sprzeciwiając się innym. Kiedy jego następcą został Miedwiediew, byłą to katastrofa gdyż jest on otoczony wyłącznie przez liberałów. Byłem przeciw Miedwiediewowi, częściowo wychodząc z pozycji eurazjatyckich. Teraz Putin wraca. Liberałowie i siły pro-zachodnie są przeciwko niemu. Ale on sam jeszcze nie określił się wyraźnie w tej sytuacji. Musi od nowa zdobywać poparcie narodu. Nie może być inaczej. Jest w krytycznym położeniu, chociaż wydaje się tego jeszcze nie rozumieć. Waha się przed opowiedzeniem się za obozem patriotycznym. Myśli – zupełnie niesłusznie, że uda mu się znaleźć wsparcie u części liberałów. Obecnie nie krytykuję go już tak bardzo jak kiedyś, ale myślę, że jego sytuacja jest krytyczna. Jeśli dalej będzie się wahał, upadnie. Niedawno wydałem książkę Putin przeciw Putinowi, ponieważ jego największym wrogiem jest on sam. Przez swoje wahanie coraz bardziej traci powszechne poparcie. Rosjanie czują, że ich zwodzi. To swoisty przywódca autorytarny pozbawiony autorytarnej charyzmy. Czasem z nim współpracowałem, czasem byłem przeciw niemu. Pozostajemy w kontakcie. Ale wokół niego są różne siły. Liberałowie i patrioci którzy go otaczają, nie są zbyt wybitni intelektualnie. Tak więc, musi liczyć na siebie i swoją intuicję. Ale intuicja nie może być jedyną podstawą dla tworzenia strategii i podejmowania decyzji. Gdy powróci do władzy [wywiad przeprowadzono przed marcowymi wyborami prezydenckimi w Rosji – Red.] będzie musiał powrócić do wcześniejszej, antyzachodniej polityki, ponieważ nasze społeczeństwo jest z natury antyzachodnie. Rosja ma długą tradycję oporu wobec obcych najeźdźców i pomagania tym, którzy walczą przeciw niesprawiedliwości, stanowi to perspektywę w jakiej Rosjanie postrzegają świat. Nie będą zadowoleni z władcy który nie wpisuje się w tę tradycję.

Tłumaczenie: Jacek Skup
Źródło: Counter-Currents Publishing