Duginistyczne „przebudzenie"

Magdalena Ziętek-Wielomska: Kilka dni temu na stronie Myśli Polskiej ukazał się „Manifest Wielkiego Przebudzenia" autorstwa Dugina. Manifesty kojarzą nam się raczej z krótkimi tekstami, ale ten konkretny stanowi przejaw idei, które głosi, czyli zwycięstwa rosyjskiego bizantynizmu, dla którego tak charakterystyczny jest monumentalizm, czyli przerost formy nad treścią. Najpierw mamy rozwlekły wywód filozoficzny na temat tego jak nominalizm doprowadził do indywidualizmu, który odpowiedzialny jest za całe zło współczesnego świata, którego symbolem stał się Wielki Reset. Następnie autor kreśli kontrpropozycję w postaci ruchu Globalnego Przebudzenia, na czele którego stanąć ma Rosja jako katechon „powstrzymujący i tamujący nadejście ostatecznego zła". Globalne Przebudzenia opierać się ma na ideach niemających nic wspólnego z dekadenckim burżuazyjnym światem wyrosłym z nominalizmu. Do tych zgubnych idei Dugin oczywiście zalicza nowoczesną ideę państwa narodowego, która ma zostać definitywnie pogrzebana przez nowy (stary) imperializm. Nie miejsce tu na to, by szczegółowo rozprawiać się z wizją tego rosyjskiego, aczkolwiek w dużej mierze myślącego po niemiecku, ideologa imperializmu. Chciałabym zwrócić uwagę na to, że cała rosyjsko-niemiecka tradycja walki ze „zgniłym Zachodem" notorycznie pomija jedną filozoficzną kwestię, o czym zresztą nie raz pisałam. Chodzi oczywiście o to, że pomiędzy nominalizmem prowadzącym do indywidualizmu a niemiecko- rosyjskimi ideami jakiejś sakralnej metapolityki istnieje coś takiego jak arystotelizm, który głosi, że jednostka z jednej strony ma rozum i wolną wolę, ale jednocześnie jest istotą społeczną. To z ary- stotelizmu ostatecznie zrodziła się cywilizacja łacińska, a w jej łonie europejskie narody i państwa narodowe. Historycznym momentem starcia sakralnej idei imperialnej z ideą łacińsko pojmowanego prawa narodów do samostanowienia był oczywiście sobór w Konstancji i walka, którą Paweł Włodkowic stoczył tam przeciwko pre-duginowskim koncepcjom ce- sarstwa-katechona. Na szczęście „stronnictwo cesarskie" wtedy przegrało, czego życzę i tym razem wszystkim tym, którzy ciągle w swoich sercu noszą polskiego ducha narodowego.
Adam Więlomski: Prawdę mówiąc nieco inaczej odebrałem ten tekst. Dugin oczywiście jest krytykiem państwa narodowego i zwolennikiem imperiów, ponieważ w ramach jego tradycji rosyjsko- prawosławnej państwa narodowe nigdy nie istniały. Rosjanie tej idei nie rozumieją. W Manifeście podkreśla pluralizm cywilizacyjny, pisząc o cywilizacji zachodniej, rosyj- sko-prawosławnej (bizantynizm), islamskiej, chińskiej, etc. Jest dla mnie oczywiste, że istotą systemu politycznego świata zachodniego są suwerenne państwa narodowe. Dugin jednak, moim zdaniem błędnie, łączy przodkujący liberalizmowi nominalizm z narodzinami państwa narodowego. Błędnie, gdyż państwa narodowe zaczęty kształtować się znacznie wcześniej niż pojawili się nominaliści, których wpływ na legistów królewskich był żaden. Oto oczywisty błąd w określeniu istoty cywilizacji Zachodu, którą Dugin zna z książek, a nie z autopsji. Widać ten błąd szczególnie, gdy pisze o „przebudzeniu" na Zachodzie. Pisze o sprzeciwie wobec globalizmu ze strony Trumpa, o budzących się Francuzach, Niemcach, etc - słowem, pisze o nacjonalistach. Dostrzega, że tym nacjonalistom- populistom brak skonkretyzowanej doktryny i zbyt często kierują się „dobrymi chęciami". Trafnie zwraca uwagę na archaiczność podziału prawica-lewica, gdy stawką współczesnego świata jest starcie globalizmu z... no właśnie, z czym? W przypadku Chin i Rosji oponentem, czyli katechonem, są wielkie narody będące zarazem całymi cywilizacjami. W przypadku Zachodu z jego burczenia na nominalizm i mieszczańskie państwo narodowe wynikałoby, że ruchem „przebudzenia" miałby być euro- peizm. Czyli co? Jedyną formą „przebudzenia" w Europie może być tylko obrona państwa narodowego, wychodząca poza stare opozycje lewica-prawica.