O świecie trójbiegunowym

Na naszych oczach praktycznie powstał już świat trójbiegunowy. Nie ma już znaczenia, która siła polityczna znajduje się u władzy w Ameryce; globaliści (jak obecnie Joe Biden) czy nacjonaliści (jak do niedawna Donald Trump). Możliwość zachowania światowej hegemonii Stanów Zjednoczonych nie zależy już od orientacji elit rządzących tym krajem. Chiny i Rosja stały się do tego stopnia oczywistymi suwerennymi podmiotami geopolitycznymi i cywilizacyjnymi, że nie sposób już temu zaprzeczać.
Rzecz jasna, walczący z Trumpem liberałowie próbowali oskarżać go o to, że sprzyjał on (w pełni świadomie) wzmocnieniu niezależności Rosji Władimira Putina. Stało się to jednym z wiodących tematów amerykańskiej kampanii wyborczej. Dziś jednak jest już jasne, że był to po prostu element gry politycznej: nie chodzi o żadną sympatię Trumpa do Putina, czy rosyjską ingerencję w wybory. 
Chodzi o to, że Stany Zjednoczone nie są już w stanie samodzielnie rządzić światem. Biden znajduje się w tym sensie w tej samej sytuacji, co Trump: osiągnięty został strategiczna kres jednobiegunowości i nie istnieją już zasoby pozwalające na jej utrzymanie i wzmocnienie. Niezależnie od tego, jak to się stało, czy przy pomocy Trumpa, czy Bidena – znaleźliśmy się w świecie o trzech biegunach. 
W świecie tym istnieją trzy ośrodki podejmujące w pełni suwerenne decyzje:
✔Stany Zjednoczone, które reprezentują dziś cały Zachód, szczególnie jego anglosaską oś (stąd AUKUS i QUAD) + ich regionalni wasale;
✔Rosja, która, niezależnie od wszystkiego, wzmacnia swoje pozycje na arenie międzynarodowej, starając się znaleźć nowe punkty zaczepienia zarówno na obszarze postradzieckim, jak i w innych regionach;
✔Chiny z powodzeniem wytrzymujące ciężar rosnącego zwarcia gospodarczego i militarno-strategicznego z Anglosasami, którzy na dobre przystąpili do ich regionalnego powstrzymywania w Azji Południowo-Wschodniej.
Między tymi pełnowartościowymi ośrodkami siły krążą:
☑rozbita Unia Europejska znajdująca się u progu katastrofy energetycznej przez nieudolną politykę Waszyngtonu, faktycznie wyrzucona już z bloku anglosaskiego;
☑systematycznie rozbudowujące swój potencjał regionalny Turcja, Iran i Pakistan;
☑Japonia i Indie usiłujące wzmocnić swój potencjał, wykorzystując pragmatycznie sprzeczności pomiędzy Stanami Zjednoczonymi a Chinami (przy czym Indie bardzo racjonalnie kontynuują partnerstwo strategiczne z Rosją);
☑kraje islamskie Bliskiego Wschodu i Maghrebu, które uniezależniły się od Stanów Zjednoczonych i próbują rozwiązywać lokalne konflikty, nie oglądając się na Waszyngton;
☑państwa afrykańskie, które coraz bardziej stanowczo odrzucają europejski, i szerzej – zachodni, neokolonializm (najbardziej jaskrawy wyraz znajduje to w nowej fali antyeuropejskiego panafrykanizmu, takiego jak Imperatyw Panafrykański Kemiego Seby);
☑kraje Ameryki Łacińskiej, faktycznie porzucone przez Stany Zjednoczone na pastwę losu i poszukujące nowego miejsca dla siebie w systemie światowym oraz w modelu globalnego Południa;
☑rozwijający się gracze z Azji Południowej – Indonezja, Malezja, Korea Południowa itd.
W ten sposób pomiędzy trzema filarami trójbiegunowości, z których każdy dysponuje dziś bezwarunkowymi, choć asymetrycznymi, przewagami, rozpoczyna się ruch biegunów drugoplanowych, nieco mniej kompletnych i pełnowartościowych. Jednak potencjał niektórych z nich jest bardzo duży, przede wszystkim Indii i niektórych krajów Ameryki Łacińskiej, co sprawia, że kwestią niezbyt długiego czasu jest ich dołączenie do wyższej ligi.
I tu zaczyna się najciekawsze zjawisko. Ten trójbiegunowy, a niebawem już w pełni wielobiegunowy świat ma dwa aspekty.
Z jednej strony pewne technologiczne elementy cywilizacji związane z systemami komunikacji, energetyki, modelami rozwoju sieci cyfrowych i wirtualnej gospodarki będą, przynajmniej przez pewien czas, jednakowe dla wszystkich, mniejszych i większych biegunów. Dzięki temu można będzie uzyskać i uzasadnić pewną minimalną standaryzację relacji między tymi ośrodkami. 
Pozwoli to na pragmatyczne ustanowienie uznawanego przez wszystkich (lub prawie wszystkich) modelu protokołów i zasad odzwierciedlających nowe warunki. Chociaż nikt nie będzie miał już monopolu na samodzielne rozstrzyganie sytuacji konfliktowych. 
Każde rozstrzygnięcie będzie mogło być zakwestionowane przez jeden z biegunów lub sytuacyjny sojusz różnych biegunów. W tej sytuacji nikt nie będzie miał wyłącznego prawa do forsowania swoich rozwiązań. Siła jednych ograniczana będzie wyłącznie siłą innych. Cała reszta będzie kwestią negocjacji. 
Oznacza to w istocie narodziny wielobiegunowej demokracji. 
Wszyscy będą, oczywiście, zainteresowani tym, aby obowiązywały pewne trwałe algorytmy relacji międzynarodowych, ale zasady będą się nieustannie zmieniać, bowiem każdy biegun dążyć będzie do zmiany sytuacji na swoją korzyść. Nie zmienia to faktu, że pewien, choć bardzo ograniczony, „uniwersalizm” (o charakterze czysto technicznym) wszystkim się ewidentnie przyda. 
Z drugiej strony, każdy biegun zainteresowany będzie wzmocnieniem swojej własnej tożsamości cywilizacyjnej. I tutaj sytuacja będzie jeszcze ciekawsza. 
Każdy z trzech największych, w pełni ukształtowanych biegunów – Anglosasi, Rosja i Chiny – będzie opierać się na swojej własnej tożsamości historycznej. Na swoim Logosie. 
I tutaj czekają nas niespodzianki. Nie jest bowiem pewne, na przykład, czy Stany Zjednoczone, nawet razem z Brytanią i Australią, nadal szły będą w kierunku ultraliberalizmu, posthumanizmu, LGBT+, degeneracji itd. Ten model globalistyczny poniósł kompletną porażkę. Coraz bardziej odżegnują się od niego nie tylko w Stanach Zjednoczonych, lecz również w Europie. Dlatego nie można odrzucać prawdopodobieństwa powrotu Trumpa i trumpizmu (szerzej: populizmu) w Stanach. To bardzo znamienne, że uosobienie globalnego sukcesu, Elon Musk zabrał się za czytanie Ernsta Jüngera. Lody zostały przełamane.
Elita miliarderów znalazła się na ciekawym, ewidentnie konserwatywnym zakręcie intelektualnym.
Miliarder Peter Thiel od dawna czyta moje teksty o geopolityce oraz prace Carla Schmitta. Owszem, są jeszcze George Soros, Bill Gates, Mark Zuckerberg ze swoim Meta, Bernard-Henri Lévy i Jeff Bezos ze swoimi diabelskimi mutantami z Google i Twittera, lecz wkrótce ogłoszona zostanie na nich globalna nagonka za to, że próbowali zawłaszczyć sobie monopol. I ani się obejrzymy, a oni też wezmą się za lekturę Jüngera. 
W Europie wschodzący trend nowego konserwatyzmu reprezentowany jest przez postać taką jak Éric Zemmour, gwiazda francuskich wyborów. Zemmour radykalnie odrzuca LGBT+ i liberalizm, wzywa do całkowitego wstrzymania imigracji, powrotu do francuskiej tożsamości, gaullizmu i eurazjatyckiego sojuszu z Rosją. W Europie Wschodniej Węgry i Polska pokazują, że liberalizm i tam znalazł się na ślepej uliczce. 
Dlatego nie jest wcale takie oczywiste, że w warunkach trójbiegunowości posthumaniści, postmoderniści, technokratyczni maniacy i liberalni zboczeńcy utrzymają monopol na definiowanie zachodniego Logosu. Całkiem prawdopodobny staje się zwrot konserwatywny. I właśnie to może być ciekawe. Tak czy inaczej, zwrot ten oparty będzie na wartościach zachodnich. Owszem, nie będą one tak agresywnie narzucane, jak ewidentnie totalitarna i całkiem już szalona linia liberałów-globalistów. Będzie to jednak nadal nowa autoidentyfikacja Zachodu, ze wszystkimi jej następstwami. 
Ogromną przewagę zachowują tu Chiny, z ich liczącą tysiące lat cywilizacją i niepowtarzalnym systemem społeczno-politycznym.
Fundamentem zwycięstwa chińskiego Logosu nie jest jedynie gospodarka i twarda kontrola polityczna KPCh. Społeczeństwo chińskie, państwo i naród, to zwarty system wartości o imperialnym rysie, etyki i swoistej chińskiej metafizyki. Rzecz nie ogranicza się tylko do władzy, lecz polega na tym, że pomiędzy KPCh a społeczeństwem istnieje całe uniwersum tradycyjnej kultury chińskiej w jej wymiarze antropologicznym, etycznym i duchowym. Chiny będą się zatem nadal wzmacniać i rozszerzać swe wpływy na regiony sąsiednie. 
Najwyższy czas, by o swoim Logosie pomyślała i Rosja. O rosyjskiej tożsamości,  samoświadomości historycznej, o naszym systemie wartości, nie mniej oryginalnym i dojrzałym od systemu zachodniego czy chińskiego. 
Niestety, póki co, nie zwracamy na to zbytnio uwagi. Wystarczy jednak zwrócić się ku rosyjskiej historii, bezcennym skarbom prawosławia, tradycji, ku naszej literaturze i sztuce, filozofii religijnej, ku rosyjskiej etyce sprawiedliwości i solidarności – by odkryły się przed nami ogromne kontury rosyjskiej cywilizacji. 
Trzeba być tu stanowczym: może nie będzie to uniwersalna, ogólnoludzka prawda, za to nasza rodzima, rosyjska. Będziemy radzi każdemu, kto zechce ją przyjąć. A ci, którzy nie zechcą - cóż, niech świat będzie bogatszy i pełniejszy dzięki większej różnorodności i podmiotowości. 
Trzy Logosy – zachodni, chiński i rosyjski, jak trzy cywilizacje – staną się niegdyś po prostu biegunami w systemie wielobiegunowym. Cywilizacja islamska i indyjska, afrykańska i latynoamerykańska, ze wszystkimi swymi przejawami lokalnymi, uzyskają możliwość pomnażania swoich Logosów, stania na straży i rozwijania swojej tożsamości, budowy własnych państw, kultur i systemów. 
Oczywiście, droga ta nie będzie wolna od trudności. Warto jednak czasem spojrzeć w kierunku nowych horyzontów, nie ograniczając wszystkiego do konkurencji, konfliktów, starć i lamentującego sceptycyzmu zakładającego, że ludzkości nic już nie wyjdzie, bo nigdy jej nie wychodziło. 
To ostatnie jest kłamstwem – czasami coś się udawało, i ludzkość zna ogromne wzloty, osiągnięcia, zwycięstwa i wysokości, choć nieobce są jej też upadki i katastrofy.
Warto spoglądać na wielobiegunowy, obecnie – trójbiegunowy, świat z odpowiedzialnością i dobrymi intencjami. Koniec końców, żyjemy w takim świecie, jaki sobie zorganizujemy. Skupmy się zatem na poszukiwaniach rosyjskiego Logosu.