ROSYJSKA PASCHA

Rosyjskie prawosławie uczy, że istnienie składa się z wielu duchowych światów wokół nas, w nas i przez nas. Istnieje specyficzny rytm, który dezorientuje zwyczajność i wprowadza inność. Teraz jest niesamowity czas. Dni Ostatniego Wielkiego Tygodnia nie były bardzo łatwe, ale i nadal wspaniałe. Wielki Poniedziałek, Wielki Wtorek, Wielka Środa, Wielki Czwartek, Wielki Piątek, Wielka Sobota... A w Wielkim Dniu Zmartwychwstania Chrystusa (Niedziela Wielkanocna) słońce „tańczy” na niebie, prawosławie jest naszym słońcem i jak to tańczy... Każdy z wielkich dni jest wart więcej, niż rok, więcej, niż sto lat, więcej, niż wieczność. Konsekruje sakrament, który trwa wiecznie, który sięga wstecz na zawsze, co wydarzyło się raz w historii, a jednak zawsze oświeca; rozszerzona, zapadła w wieczność i czas, standardowa miara czasu zniknęła... po prostu sam Wielki Czas...

W tym Wielkim Czasie wszystko traci swoje normalne granice: wyczyn, zdrada, miłosierdzie, okrucieństwo, cierpienie, entuzjazm, lojalność, współczucie, rodzinność, przyjaźń, obojętność – wszystko przenika wolą Bożą, oświetlając nowym światłem, światłem prawosławnym, wielkim światłem... Wielki Tydzień jest podsumowaniem historii świata, podsumowaniem życia, drogi człowieka, zbawienia wielkiego miłosierdzia Bożego. Tkanina tygodnia wykracza daleko poza tę rzeczywistość.

W tych siedmiu magicznych i strasznych, namiętnych i poświęconych dniach przeżywamy całą historię całej rzeczywistości... Jakaż piękna, wysoka, straszna i wystawna jest nasza wiara, ta dawna wiara, wieczna, czysta i zbawienna, nie ma już nic piękniejszego, słodszego i jaśniejszego...

A Pascha przynosi nowy cud, nowy czas, kompletny Jasny Tydzień. Prawosławie upiera się przy jednej rzeczy, całkowicie absurdalnej dla racjonalnej świadomości: ten tydzień – Jasny Tydzień – to nie tydzień, ale jeden dzień, dzień Zmartwychwstania Chrystusa. Noc nie jest już nocą, wieczór nie jest już wieczorem, sen nie jest już snem, nie ma środowego postu, jest tylko radość, zachwyt i święto –

            „Chrystus zmartwychwstał!
            Zaiste, zmartwychwstał!
            Śmierć śmiercią podeptał, a tym, którzy są w grobowcach, życie dał...”.

„Ci w grobowcach” to opowieść o nas, o nas. Nasze ciała, nasze dzieła, nasze myśli i uczucia są „tymi w grobowcach”. Świat, który nie jest oświecony przez Chrystusa, ukrywa się przed Nim, wymyka się, nie ufa, nie jest otwarty na Jego serce, nie jest gorący, ale zimny, przykryty deszczem, to świat „w grobowcach”, a „ci w grobowcach” żyją w nim... A oni (czyli my), „ci w grobowcach”, otwierają się na nowe niebo i nową ziemię, są wybrani na powierzchni niższego poziomu mroku i Acedii i patrzą na wieczne promienie światła i zastanawiają się: czy nigdy tego nie widzieliśmy.

            „Spotykamy Chrystusa, naszego Zbawiciela, otwieramy serca i usta i wpuszczamy słodycz odrodzenia w przyćmiony zmierzch naszej duszy.
            Zaprawdę, On Zmartwychwstał! I jest to nieodwołalne i wieczne, a bramy piekielne zostaną zdeptane, a wróg zmiażdżony i przyznane nam zostanie niezwyciężone zwycięstwo.
            Zaiste! Zaiste!
            Stało się”.

Wiara w Chrystusa jest wiarą rosyjską. Można postawić zarzut: prawosławie jest Kościołem uniwersalnym, otwartym dla całej ludzkości. Utożsamianie go z Rosjanami oznacza zawężenie jego wartości, sprowadzenie go do religii narodowej. Istnieje pojęcie herezji filetyzmu, religijnej „miłości wobec narodu”. Dla wrogów prawosławia, zwłaszcza dla zachodnich chrześcijan, jest to główny argument przeciwko Cesarstwu Bizantyjskiemu i Rosji. Niestety w 1872 roku dał się na to nabrać patriarcha Konstantynopola, zwierzchnik Fanara. Ale co oni wiedzą? Znieśli święty kalendarz juliański, porzucając podstawy prawosławia na rzecz unitów... Co oni wiedzą, przyjaciele?...

Gdzie jest opadanie? Gdzie jest ograniczenie? Czyż Rosjanie nie są otwarci na cztery wiatry? Czyż nie są ukrzyżowani w przestrzeni, krwawiąc, cierpiąc za innych, biorąc na siebie ciężar i surowość dziwnej i strasznej historii świata? Czyż Rosjanie nie są uniwersalni? Czyż nie ucieleśniają całej żałoby, cierpienia, oburzającej, wspaniałej rzeczywistości świata? Czyż rzeka nie jest ich żyłami? A wzgórza – ich kościami? Góry – ich ramionami? Słońce i księżyc – ich oczami? A wiatry ziemskie – ich oddechem? Czy Rosjanie to jedyny naród i tylko tyle? Nie, to nie wszystko, to dużo, dużo więcej... To Wielkorusowie, więcej, niż tylko Rosjanin, więcej niż tylko „oni”... Są szczęśliwi i smutni, żegnają się i doprowadzają cherubinka do kapłana, prosto do miski, bezpośrednio do Boga, a Bóg nie odmawia czci i nie przegania przerażonego człowieka, krzywego, nędznego, płaczącego mężczyzny, kobiety w czarnym szalu, która straciła córkę, albo młodzieńca bez brody, który odnalazł swoją miłość, zagubionego mężczyzny, który nagle wszedł, i zwyczajowo ubranego sługi – Bóg jednoczy wszystkich Rosjan, a Rosjanie z kolei jednoczą wszystkich, blisko i spokojnie, delikatnie i wytrwale, i wszystkie inne narody znikają w Rosjanach i nie rozpoznają się w jednej chwili: nie ma nikogo, tylko Rosjanie i tylko słońce tańczy nad nimi, nasze rosyjskie słońce......

            Tańczy... Wielkie Dni to Dni Rosyjskie, Jasny Tydzień to Tydzień Rosyjski.

Zachwyceni ludzie, pierwsi i ostatni, zagubieni i precyzyjni, podążający za sekretnym snem w odległych górach, kryjący się w ciemnych dziurach ziemi, niejasni dla nikogo i niczego, uważnie wypatrujący bezimiennych i niedostrzegalnych, umierających, wiernych ludzi, tych „w grobowcach”, i wznoszą się ponownie, raz po raz, zawsze sięgając głęboko do podziemnych ścieżek i latając po czystym, chłodnym, czerwonym porannym niebie jak biały gołąb...

W rosyjską Paschę natura świata wskrzesza naszą naturę, pustynną matkę,szlachetną, jak dama, jak dziewica, jak powszechnie ostry, bolesny komfort. Cierpiejcie z nami, umierajcie z nami, zabijajcie z nami, śpiewajcie z nami, chodźcie z nami, znikajcie z nami, jednoczcie się z nami, pośćcie z nami, porzućcie z nami, znikajcie z nami, kochajcie z nami, nienawidźcie z nami, aby powstańcie razem z nami, aby wejść w rosyjską Paschę, Wielką Paschę Chrystusa.

To, że Rosjanie to wielki naród, jest aksjomatem, którego nie da się udowodnić, gdyż tego nie wymaga. Ta prawdziwa wielkość nie poniża innych, nie pomniejsza ich. Zmartwychwstanie bowiem nie zabija, nie depcze, ale zbawia. Prawdziwa wielkość powiększa wszystko, czego dotknie. Nie ma nienawiści, jest tylko zachwyt, tylko szczęście, radość i miłość. To jest tańcz aca wielkość.

Czytałam niedawno książkę Evliyi Çelebi, podróżnika, który był osmańskim Turkiem i który podróżował po Krymie. Powiedział, że na początku świata Bóg przez wszechmoc Swego praojca stworzył Adama z gliny, upodabniając go do Tatara. Wąski nacjonalista (nie Tatar) będzie wtedy zirytowany. Racjonalista będzie sceptyczny. Wielkorus poczuje wielką radość i szczerość. To wspaniale! Chytrzy Turcy zgadli! Oczywiście pierwszą osobą był naród rosyjski. Jednakże to nie znaczy, że nie był Tatarem, Żydem, Ormianinem, Persem czy Japończykiem. W logice Wielkiego Czasu, gdy dni są dłuższe, niż sto lat, siedem to jeden, obowiązuje inna arytmetyka. Brawo, Tatar, jeśli dotrze do wielkości, jeśli chce, aby ukrzyżowany świat stał się kimś więcej, niż jest teraz, tak, aby to nie tylko Tatar, to rosyjski, narodowy Tatar, pierwszy prawdziwy człowiek, zrozumiały dla nas w swojej tajemnicy, szczególnie w swojej nieuchwytnej wielkości... Dobry Tatar, czyli rdzenny mieszkaniec Wiecznej Rusi.

Nie czyńcie z naszego duchowego święta budującej pouczenia. Ale nie ma co ukrywać: dziś jest nasze święto, nasz entuzjazm, dziś wznosimy ramiona i prostujemy ręce, podnosimy ręce, całujemy się, obejmujemy świat, a wszechświat wyjaśnia się przez nas, z nami, dla nas, gdyż wszechświat też jest rosyjski, powinien być rosyjski, my – i nie tylko my – potrzebujemy, aby był rosyjski, aby uciekł z piekła teraźniejszości, opuścił swój grobowiec... a naszym wrogom zostaną tylko całuny.

Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych?”. Nie ma go tam. Nie ma go tutaj; wstał!

Świeć! Świeć! Świeć, nowe Jeruzalem! Znamy teraz to słodkie, ulubione miejsce, w którym narody zgromadzą się, aby Cię spotkać. Wiemy to na pewno.

Tłum.: KK