Zniszczono kształt świata islamskiego
Karty podstawowe
Zniszczono kształt świata islamskiego
„Pożar afrykański” może wydostać się poza granice kontynentu. Eksperci mówią o tym coraz częściej. Po usunięciu prezydenta Tunezji Ben Alego, w ostatnim czasie miały miejsce powstania w Egipcie i w Jemenie, zaś wystąpienia zanotowano w Libanie i w innych państwach. Profesor MGU, kierownik Centrum Studiów Konserwatywnych Aleksander Dugin uważa, że w miejsce poprzednich prozachodnich dyktatur w Afryce Północnej ma miejsce próba ustanowienia „nowych demokracji”. Ponadto, Amerykanie już wcześniej mieli plany związane z projektem „Wielkiego Bliskiego Wschodu”. Nie doceniono jednak czynnika islamskiego.
Co pokazuje „pożar afrykański” całej reszcie świata ? Z czym związana jest reakcja łańcuchowa powstań wybuchających w Afryce Północnej ?
AD: To wiele procesów, które należy rozpatrywać jednocześnie. Dochodzi do końca kryzys narodowych państw pokolonialnych, które dominowały w krajach arabskich, w północnej Afryce, począwszy od pierwszych lat XX wieku. Sto lat istniała narodowa pokolonialna państwowość, miały tam miejsce osobne etapy, kryzysy, próby zjednoczenia, ostatecznie jednak w całej tej strefie utrwalił się system narodowych autorytarnych na pół dyktatorskich reżymów.
Jeśli w przypadku Kaddafiego lub współczesnej Syrii mieliśmy do czynienia z reżymami narodowo-socjalistycznymi, to w pozostałych krajach, jak w Tunezji, gdzie usunęli Ben Alego, mieliśmy do czynienia z prozachodnimi, liberalno-demokratycznymi, kapitalistycznymi reżymami, z dyktaturami.
Postało takie przekonanie, ze dyktatury, mogą być tylko nacjonalistyczne, albo surowo-religijne, albo socjalistyczne, lecz praktycznie rzecz biorąc, cały Maghreb, i ponadto cała Afryka Północna, to z niewielkimi wyjątkami liberalno-demokratyczne prozachodnie dyktatury, które były nastawione na powstrzymywanie czynnika islamskiego i – jeśli mówimy o czasach sowieckich – także czynnika sowieckiego. Były one podtrzymywane przez Zachód. Wszystkie te reżymy oczywiście, na przeciągu 20-30 lat, weszły w stadium zupełnej stagnacji, co widzimy najlepiej na przykładzie Tunezji. Przypominam, że tunezyjski dyktator Ben Ali został wyniesiony do władzy z pomocą USA i Zachodu, dla niedopuszczenia do niej islamskich, lewicowych nurtów. I wypełnił swoją funkcję. Teraz, te ustanowione przy pomocy Zachodu reżymy, które stały się autorytarnymi dyktaturami, jak ten w Egipcie, ulegają demontażowi.
Wiemy, że w połowie stycznia Jemen odwiedziła Hillary Clinton. W tym kraju nikt z amerykańskich dyplomatów nie był od 1989 r. Spotkała się ona z działaczami opozycyjnymi z Ligi Musztaraka i w całej rozciągłości poparła ich „dążenie do doprowadzenie do demokratyzacji kraju”. Dlaczego tak się dzieje ?
AD: Tu występuje wiele czynników. Z jednej strony to czynnik amerykański, czynnik eksportu „kolorowych rewolucji”. Amerykanie w ciągu ostatnich dziesięciu lat doszli do wniosku, że koniecznie trzeba zająć się demokratyzacją tego regionu, przejściem od zachodnich autorytarnych dyktatur do tego, co Zachód nazywa „nowymi typami demokracji”. Mamy do czynienia z „kolorowymi rewolucjami”, których celem jest demontaż dawnych reżymów wasalnych, marionetek, jak na przykład Saddam Husajn, który spełniał plany USA na Bliskim Wschodzie. Tak więc ocena tych arabskich reżymów znacznie się obniża. Kiedy proamerykańska dyktatura po 10-15 latach istnienia przekształca się w coś cudacznego, Amerykanie sami się jej pozbywają.
Po drugie, społeczeństwa tych krajów nagromadziły dużą ilość energii protestu i nie chcą dłużej znosić prozachodnich dyktatur. Jak się wydaje, w Rosji ten proces też zaczyna postępować. Ponieważ świat arabski jest dość mocno powiązany wewnętrznie, zaś naród jest tam pojęciem dość umownym, procesy te rozprzestrzeniają się jeszcze naturalnymi kanałami.
Trzecią rzeczą, o której chciałem powiedzieć, jest to, że należy przyjrzeć się obrazkom pokazywanym w zachodnich telewizorach. Te sytuacje w Afryce Zachód pokazuje jako czysto demokratyczne. Jednak w rzeczywistości, ogromną siłą tych prądów jest islamski fundamentalizm, który pozostawał pod równie silną co nurty demokratyczne presją ze strony prozachodnich dyktatur. Tak więc demokracja i fundamentalizm idą ręka w rękę w dziele znoszenia prozachodnich autorytarnych dyktatur. Co interesujące, Zachód stawia tylko na jednego z uczestników. Zachód ma nadzieję, że na miejsce, że tak to ujmijmy, dyktatorskiej liberalnej demokracji, przyjdzie bardziej „narodowa” demokracja, bardziej współczesna, mniej skorumpowana, mniej klanowa. Tak jednak nie jest. Ważniejszym uczestnikiem wszystkich tych tendencji jest islamski fundamentalizm. Zachód, ufając swoim środkom masowej informacji, oczekuje przemian demokratycznych w świecie arabskim, związane jest z tym powszechne „mejnstrimowe” oczekiwanie, podczas gdy nam przyjdzie się teraz spotkać z dosyć interesującą rzeczą.
Myślę, ze siły islamskiego fundamentalizmu w państwach islamskich są znacznie silniejsze niż struktury zachodniego demokratycznego społeczeństwa obywatelskiego. Po tym, jak odkręcone zostały nakrętki i uwolniono wewnętrzne ciśnienie ku wolności, staniemy się świadkami konkurencji dwóch sił – surowej demokracji islamskiej i demokracji prozachodniej. W jakim kraju który nurt wygra, trudno póki co powiedzieć.
Tunezja wydaje nam się być krajem czysto demokratycznym, widzieliśmy tam tylko przedstawicieli społeczeństwa demokratycznego, Jak z wystawy Gellmana „Rosja 2” – „Nowodworskich”, „Niemcowów” i tak dalej. Ale jest tam też druga połowa, której nam nie pokazano – brodatych, z ogolonymi głowami, dosyć dobrze uzbrojonych. Teraz się z nią zetkniemy, teraz okaże się, kto korzysta z owoców „kolorowych rewolucji”. Wydaje mi się, że Amerykanie nie doceniają faktora islamskiego i bardzo ryzykują.
Wspomniał pan o Rosji. W czym widzi pan podobieństwo sytuacji ?
To jeszcze jedno ostrzeżenie dla rosyjskiej władzy, która sama bardzo przypomina prozachodnią autorytarną dyktaturę. Sam Zachód w sprzyjających okolicznościach ją usunie. To lekcja dla naszych władz. Ale nie fakt, że w takim scenariuszu dojdą do władzy „niegodzący się”. Myślę, że jest u nas nasz własny odpowiednik fundamentalizmu, który staje się bardzo żywo wyrażanym, choć nie jest jeszcze ustrukturyzowany, co jest jednak kwestią czasu. Mam na myśli patriotyczne siły narodowe.
To siły w rodzaju ruchu Kwaczkowa ?
AD: To tylko takie śmieszne wojska i żarty, przebieranka,
postmodernistyczne dziwactwo. To, z czym się spotkamy, będzie poważniejsze.
Wracając do Afryki, to co mogło odegrać rolę czynnika sprawczego ?
AD: Wchodzi tu w grę bardzo wiele czynników; energetyczne, polityczne, etnowyznaniowe. Takich rzeczy nie da się wyjaśnić jednoczynnikowo. Są energetyczne interesy różnych państw, uczestnictwo służb specjalnych, plany Ameryki zmiany architektury światowej polityki. Najmniej tam naszego udziału, gdyż straciliśmy rozumienie uczestnictwa w światowej polityce. Łatwiej wskazać, czego tam nie ma. Za wszystkimi tymi wydarzeniami nie ma tylko Rosji. Od dawna tracimy wszystko, co potrzebne i poza niewielkimi wyjątkami, nie zyskujemy nic. Przy tym – my nie głosujemy, że tak powiem, to za nas głosują, coś strasznego dzieje się z Rosją w tym dynamicznie zmieniającym się świecie, odstajemy i jesteśmy nieistotni jako państwo.
Jakie prognozy można wysunąć odnośnie Egiptu ? Do kraju wrócił Mahomet el-Baradei i w sposób widoczny pretenduje do zostania prezydentem.
AD: Tam są różne projekty, moim zdaniem wszystko na razie zależy od utrzymania się Mubaraka. Jeśli da się go tam zmieścić, to nie dojdzie do żadnego z przepowiadanych scenariuszy. Będą wybuchy, bomby, skończy się Szarm-el-Szejk. Tam i tak już wszystkich kąsają rekiny, a teraz jeszcze serie z karabinów maszynowych będą dźwięczeć nad hotelami. Myślę, że zniszczona została pewna struktura świata arabskiego, Nie tylko od dołu, bo i Ameryka skinęła w tą stronę. Było to już dawno przygotowywane w ramach projektu „Wielkiego Bliskiego Wschodu”, planowała to Condoleezza Rice, tylko że teraz Amerykanie stracili Turcję, na której chcieli opierać się w tym procesie, oraz popsuli sobie stosunki z Izraelem. Tak więc nie wiem, jak będą sobie radzić z tym procesem. Tam jest już blisko do chaosu.
(Wywiad ukazał się 28 stycznia A.D. 2011 na stronie nakanune.ru, tłum. z ros. R.L.)