Guy Debord nie żyje. Spektakl trwa
Karty podstawowe
Guy Debord nie żyje. Spektakl trwa
30 listopada 1994 r., w wieku 62 lat samobójstwo popełnił Guy Debord. Jego imię od dawna otaczała aura mitu. Międzynarodówka Sytuacjonistyczna, którą stworzył (na konferencji w Cozio d'Aroschia 27 lipca 1957 r.) i przez wiele lat kierował, zapisała się w historii jako jeden ze słynnych ruchów radykalnych. Tłum podziwiał go, jednocześnie żywiąc wobec niego obawy. Był jednym z głównych inspiratorów nieudanych europejskich rewolucji 1968 roku. Umarł w rozpaczy, rozumiejąc całkowitą klęskę Zachodu i całkowity triumf systemu nad nonkonformizmem.
1. Chaplin zdemaskowany
Lata pięćdziesiąte był to wesoły czas, w którym Michel Mourre przebrany za dominikanina wygłosił w katedrze Notre Dame radykalne nietzscheańskie kazanie, a „Studio Sztuki Eksperymentalnej” zgłosiło na wystawę prace kongijskiego artysty, które spotkały się z uznaniem krytyki, dopóki nie ujawniono, że ich autorem jest szympans. Wtedy wybuchł w kręgach awangardy geniusz Deborda, radykalny, głęboki i bezlitosny. Składały się nań energia, odwaga, talent jak również zdolność do picia ogromnych ilości alkoholu. „W swoim życiu jedynie piłem i pisałem” napisze później Debord. „Choć sporo czytałem, jednak więcej piłem. Napisałem mniej niż inni zajmujący się pisaniem, ale wypiłem więcej niż inni zajmujący się piciem.”
Pierwszym skandalem z udziałem Deborda był atak na Charliego Chaplina podczas jego europejskiej wizyty w 1952 r. Debord nazwał komika „szwindlarzem uczuć i szantażystą cierpienia”. Wystosowany do niego list kończył się słowami „Go home mister Chaplin!”. Już wtedy widać było główny element przyszłego sytuacjonizmu – pogardę dla burżuazyjnych surogatów kultury masowej, zwłaszcza gdy towarzyszył im faryzejski, fałszywy, postępowy humanizm. Walka z lewicą i prawicą – oto esencja stanowiska Deborda. Innymi słowy – radykalny bunt przeciwko systemowi i jego wewnętrznemu totalitaryzmowi przedstawianemu jako „demokracja”. Nie dziwi zatem, dlaczego umiarkowana lewica odrzuciła Deborda bojąc się jego nieugiętości i spójnego stanowiska. Stopniowo, Debord sformułował własną krytykę „awangardy”: “Jedną z charakterystycznych cech rozwoju burżuazji, jest uznanie zasady wolności poszukiwań intelektualnych i artystycznych. Następnym etapem jest walka z kreatywnością, a końcowym wykorzystanie jej osiągnięć dla własnych interesów. Burżuazja musi utrzymywać niewielką grupę ludzi posiadających zmysł krytycyzmu i ducha swobodnej myśli, ale tylko jeżeli koncentrują oni swoje wysiłki na wąsko ograniczonej sferze i powstrzymują się od przeniesienia krytyki na poziom uogólnienia dotyczący społeczeństwa jako całości. (…) Ludzie wyróżniający się nonkonformizmem mogą działać, lecz pod warunkiem wyrzeczenia się globalnych uogólnień i zgody na ściśle ograniczone i fragmentaryczne pola twórczości. Dlatego termin „awangarda” jest tak podatny na burżuazyjne manipulacje, podejrzany i śmieszny.”
2. Bunt przeciwko “społeczeństwu spektaklu”
Głównym dziełem Deborda, które stało się współczesną klasyką jest “Społeczeństwo spektaklu”. Na jego kartach autor wydaje bezlitosny wyrok na nowoczesność, epokę „samotnych tłumów”. „Tak jak całą resztę określa fakt, że człowiek to nie praca, tak spektakl określa fakt, że nie jest on życiem”. W nowoczesnym świecie istnieje zatem izolacja, reprezentacja i śmierć. Zamiast jednoczącego doświadczenia rzeczywistości, mamy przedstawiające ją migoczące obrazy. Debord, idąc za Frommem, odsłania pogłębiającą się degradację społeczeństwa w systemie liberalnym. Najpierw „być” zamieniono na „mieć”. Dziś „mieć” zostało zastąpione przez „patrzeć”. Początkowo, świat burżuazyjny narzucił swoje industrialne prawa naturze, potem poddał im siebie i kulturę. Spektakl zniszczył historię. „Koniec historii to miłe wakacje dla każdej istniejącej władzy.”
Podporządkowując sobie człowieka i społeczeństwo, zastępując istnienie i doświadczenie “reprezentacjami”, system rozwinął doskonałą metodę wyzysku i zniewolenia. Kiedyś część ludzi była jego własnością, potem kontrolowały ich więzienia i fabryki, dziś robi to telewizja. System zwyciężył nad życiem.
“Nieprzerwana akumulacja obrazów daje widzowi poczucie, że wszystko jest dozwolone, jednocześnie upewniając go, że nic nie jest możliwe. Patrz na wszystko, ale nie dotykaj. Nowoczesny świat stał się muzeum, gdzie najważniejszym strażnikiem jest bierny odwiedzający.”
Błyskotliwa definicja społeczeństwa spektaklu. Czy nie dostrzegamy jej głębi patrząc na pozbawiony szans atak na wieżę telewizyjną Ostankino, symbol kłamstw systemu, w 1993? Może już wtedy intuicyjnie rozumiano myśl Deborda: „Wzorów na zmianę świata nie znajdziemy w książkach, ale w konkretnych doświadczeniach. Konieczne jest ukazanie ścieżki w jasnym świetle dnia, aby nie pozostało nic z iluzji. Uderzające spotkanie, nieoczekiwane przeszkody, wielkie zdrady, urok ryzyka – wszystko to wystarczy do rewolucyjnego poszukiwania Świętego Grala Rewolucji, której nikt nie chciał.”
3. Nowy marsz na Ostankino
Po klęsce rewolucji 1968 r., Debord coraz mniej uwagi poświęcał swojej międzynarodówce, ostatecznie rozwiązując ją w 1972 roku. Od czasu do czasu publikował artykuły i wyreżyserował kilka filmów, ale gorycz porażki była zbyt duża. Nawet jego bezkompromisowa krytyka systemu została połknięta przez system. Jego główne dzieło stało się klasyką, na którą powołują się wszyscy, ale której nikt nie czyta. Wyrażenie „społeczeństwo spektaklu”, tak potężne i potworne w ustach Deborda, stało się powszechne w leksykonie polityki, zatraciwszy swój rewolucyjny, nonkonformistyczny i demaskatorski sens.
Sam Debord odsunął się na margines, coraz głębiej w izolację. Sytuacjoniści zniknęli, jedynie garstka „prawicowych anarchistów” i europejskich evolianistów (zwłaszcza Philippe Bayeux) próbowała – bezskutecznie – poważnie traktować jego idee. Jednak Zachód posunął się na drodze spektaklu dalej niż można było pomyśleć. Nigdy przedtem śmierć nie panowała nad światem w sposób tak absolutny i wyraźny jak dziś na Zachodzie. Samobójstwo Deborda to ostatni punkt znaczony krwią żywego człowieka skazanego przez społeczeństwo spektaklu. Możliwe, że na Zachodzie nie ma już nikogo, kto mógłby być jako prawdziwe Ja.
Wybór Chiraca, sukcesy koncernu Procter & Gamble, najnowsza trasa koncertowa Madonny, Bernard Henri-Levy piszący slogan do nowej reklamy burżuazyjnego Yves Saint-Laurent, pusty uśmiech biorobota Naomi Campbell, demokratycznie wymieszane nasienie czterech ras w probówce… Im więcej czasu mija, tym bardziej śmierć Świadka pozostanie niezauważona…
Bestia na ekranie telewizora bierze na cel ogłupiały, poddający się Wschód.
Jest konieczne, abyśmy jeszcze raz ruszyli na wieżę Ostankino. Razem z żywymi i umarłymi. Razem z Guy Debordem. To złowroga wieża – fallus Szatana, źródło toksycznej hipnozy „społeczeństwa spektaklu”. Wysadzając ją okaleczymy demona okrucieństwa skrytego za maskami marionetek kierowanych przez system.
Prędzej czy później, spektakl dobiegnie końca. Wtedy się zemścimy. Bez litości.
Źródło: ”Templariusze proletariatu”, część III, rozdział IV
Tłumaczenie: Redakcja Xportal.pl