…i jej refutacja z perspektywy czwartej teorii politycznej
Stanowisko czwartej teorii politycznej musi być przeciwne: ludność państwa nie może być przyczyną sprawczą polityki, ale jej przyczyną materialną (obok zasobów naturalnych). Przyczyną sprawczą musi być władca, zaś przyczyną celową – porządek. Lud nie jest zatem podmiotem pierwotnym polityki, tylko surowcem z którego władca (podmiot zarówno pierwotny, jak i bezpośredni polityki) tworzy ład odwzorowujący na ziemi zamysł boski.
Kategoria narodu, będąca kategorią polityczną, musi zostać zastąpiona kategorią etnosu, będącego niepolityczną kategorią tożsamościową, dla której podstawowymi wyznacznikami są pokrewieństwo definiowane poprzez patrylinearne związki genealogiczne, wynikające stąd patriarchat i hierarchicznie ustrukturyzowana wspólnotowość, a także zakorzenienie w konkretnej ziemi i związanie z konkretnym krajobrazem i typem przestrzeni.
W konflikcie społeczeństwa obywatelskiego z państwem, zwolennicy czwartej teorii politycznej opowiadają się za zorganizowaniem - i tym samym poniekąd pochłonięciem – społeczeństwa obywatelskiego przez państwo, w wyniku czego powstanie heglowska synteza w postaci organicznej monarchii.
Prawica nigdy nie przepadała za intelektualistami. Nie jest niczym dziwnym fakt, że wyrażenie „lewicowy intelektualista” od dłuższego czasu jest tautologią. Dla wielu prawicowców intelektualiści są po prostu nie do zniesienia. Wyobrażają ich sobie jako rozłożonych na szezlongach świętoszków, którzy wyrywają muchom skrzydełka, dzielą włos na czworo i wydają książki opisywane niezmiennie jako nudne i niestrawne. Myślenie takie rozpowszechnione jest w wielu środowiskach. Według libertarian intelektualiści cierpią na brak kontaktu z rzeczywistością. Zdaniem aktywistów, intelektualiści tracą czas na rozważania w obliczu „stanu wyjątkowego” wymagającego działań.
Słyszałem takie opinie przez całe życie. Jeśli spróbujemy doszukać się w tej postawie pozytywów, możemy uznać, że prawicowcy okazują prawdziwą troskę o konkretne fakty, szczere znudzenie bezużytecznymi i czysto intelektualnymi abstrakcjami, pragnienie ustanowienia prymatu duszy nad duchem, organicznego nad teoretycznym, nadzieję (zawsze płonną) na powrót do prostszego życia itd. Prawica jest bardziej wrażliwa na cechy ludzkie niż możliwości intelektualne. Woli podziwiać niż rozumieć. Prosi o przykłady, nie o lekcje. Ceni styl, gest i odwagę. Nie ma w tym nic złego. Społeczeństwo złożone z samych intelektualistów byłoby nie do zniesienia. Problemem polega na tym, że kiedy postawa taka zostaje usystematyzowana, prowadzi do unikania wszelkiej doktryny, odrzucenia jakiegokolwiek wysiłku umysłowego.
W tradycjonalizmie jako w filozofii i w światopoglądzie istnieje komponenta wyraźnie rewolucyjna. U Evoli jest ona wyrażona wyraźnie (teza o powstaniu przeciw światu współczesnemu). Ale u Guénona jest ona także obecna w nie mniejszym, jeśli nie w większym stopniu (w tym sensie adekwatny jest tu artykuł René Alleau Guénon i Marks). Dwie formy – współczesność i Tradycja – są sobie w pełni przeciwstawne. Dlatego tradycjonalista stoi świadomie w opozycji wobec świata współczesnego (jak biel wobec koloru, marksista wobec kapitalisty itd.). Świat współczesny ma przewagę, zatem tradycjonalista jest powstańcem, rewolucjonistą, wojownikiem przeciw „ciemnemu wiekowi”.
Dziś na Zachodzie nie zawsze ma to miejsce. Tradycjonalista może tam być społecznym konformistą lub marginalnym neospirytualistą. To zachodzące tam zanieczyszczenie tradycjonalizmu tym, wobec czego powinien być on antytezą – przez świat współczesny. To anomalia, jeśli tradycjonalista nie jest w pełni powstańcem, nie jest on wówczas tradycjonalistą. Evola uważał że walczyć trzeba zawsze i walczył. Guénon uważał że wszystko stracono wraz z człowieczeństwem, i zerwał z nim(удалился от него), miotając na niego z Kairu gromy gniewu. Żaden z nich nie został urzędasem lub trybikiem w machinie świata współczesnego. Ten, kto został, jest zdrajcą tradycjonalizmu i powinien być z niego wykreślony.
Podczas ostatnich skurczów systemu jednobiegunowego które wstrząsnęły światem mieszając w geopolityce, jeszcze wyraźniej ujawnił się podskórny i nigdy nie wyblakły konflikt pomiędzy siłami tellurycznymi a siłą oceaniczną. W kontekście stosunków międzynarodowych, narastający konflikt pomiędzy Wschodem a Dalekim Zachodem świata staje się coraz ostrzejszy, podczas gdy narody i kraje przestrzennie makrokontynentalne na nowo odkrywają swoje własne, naturalne powołanie imperialne, rozciągając swoje wpływy dla utworzenia własnych rozleglejszych obszarów regionalnych, by osiągnąć większą stabilność i ostatecznie stworzyć sobie możliwość ponownego pojawienia się na scenie polityki międzynarodowej, stając się na powrót pionkami na wielkiej globalnej szachownicy.
Żyjemy pod koniec cyklu historycznego. Wszystkie procesy konstytuujące sens historii znalazły się w logicznym impasie.
Koniec kapitalizmu. Rozwój kapitalizmu osiągnął swoją naturalną granicę. Światowy system gospodarczy może zrobić tylko jedną rzecz – zapaść się w otchłań. Poprzez postępujący wzrost znaczenia instytucji czysto finansowych – wpierw banków, później bardziej złożonych struktur giełdowych – współczesny system kapitalistyczny wziął całkowity rozbrat z rzeczywistością, z równowagą popytu i podaży, ze stosunkiem produkcji do konsumpcji, z prawdziwym życiem. Całe bogactwo świata na skutek zawiłych manipulacji i budowy piramid finansowych znalazło się w rękach światowej oligarchii finansowej. Oligarchia doprowadziła nie tylko do dewaluacji pracy, ale także kapitału połączonego z rynkami podstawowymi, opanowała leasing finansowy i doprowadziła do spętania wszelkich sił ekonomicznych przez bezosobową, ponadnarodową, ultraliberalną elitę. Abstrahując od tego co sądzilibyśmy o kapitalizmie, jest jasne, że cały ten system nie przechodzi kolejnego kryzysu, lecz znajduje się na skraju załamania. Niezależnie od tego w jaki sposób globalna oligarchia będzie usiłowała ukryć załamanie systemu przed światowymi masami, ludzie w coraz większym stopniu będą podejrzewać jego nieunikniony charakter, a także to, że globalny kryzys finansowy spowodowany przez upadek amerykańskiego rynku kredytów hipotecznych i niektórych banków jest zaledwie preludium światowej katastrofy. Katastrofa ta może być odłożona w czasie, jest jednak nieunikniona i nie da się jej zapobiec. Światowa gospodarka w swej obecnej formie jest skazana na zagładę.
Toen ik aanvaardde een essay te wijden aan het werk en het denken van de schilder, dichter en kunsthistoricus Marc. Eemans, heb ik me afgevraagd of het in mijn geval geoorloofd was te spreken van een zekere continuïteit in zijn geestelijke ontwikkeling. Langzaam maar zeker kwamen elementen en argumenten aan het licht om mijn overtuiging te staven dat die vraag positief macht beantwoord worden. Aldus is deze geschiedenis van de intellectuele en creatieve levensweg van Marc. Eemans ontstaan. Daarbij werd de klemtoon vooral op zijn denken en op zijn poëtisch oeuvre gelegd, vermits het illustratiemateriaal dat deze uitgave verrijkt, als een soort picturaal complement van mijn stelling kan beschouwd worden. Overigens bleven om voor de hand liggende redenen, biografische en andere gegevens buiten beschouwing.
Hopelijk vergeeft de lezer het me dat ik met hem wegen ga verkennen, die men normaliter in essays van het onderhavige genre links laat liggen. Maar op de eerste plaats is het zo dat ik geen kunsthistoricus ben en het derhalve als een punt van elementaire intellectuele eerlijkheid beschouw me onbevoegd te verklaren om een verantwoord waardeoordeel over het schilderkunstig werk van Marc. Eemans uit te spreken. En voorts is er het oude adagium « de gustibus et coloribus non disputandum », dat in de loop der tijden zijn geldigheid heeft behouden. Waarom de lezer dan ook willen beïnvloeden met een onvermijdelijk subjectieve analyse van de boodschap die de schilderijen van Marc. Eemans brengen?
Teza autora, inspirowana refleksją Ortegi y Gasseta zawartą w „Buncie mas”, zakłada, że marksistowskie i socjalistyczne komponenty rosyjskiego bolszewizmu są jedynie „historycznym kamuflażem” dla prawdziwie geopolitycznego i bardzo głębokiego historycznie procesu. Dla Agurskiego, Lenin stosował „podwójny język”. Jego prace ortodoksyjnie marksistowskie należy traktować jako dzieła public relations. De facto zgadzał się on z linią Aleksandra Hercena, który odrzucał Zachód i który wspierał inwazję Słowian na Zachodnią Europę. Od początku stulecia, Lenin i bolszewicy przypisywali sobie za cel uczynienie Rosji i Rosjan liderem światowej rewolucji. W tym ujęciu, narodowy bolszewizm stawał się rosyjsko-nacjonalistyczną ideologią, która mogła uczynić politykę sowieckiego systemu uzasadnioną z nacjonalistycznego punktu widzenia i nieuzasadnioną z punktu widzenia marksistów. Tak więc narodowy bolszewizm dokonał zamachu, aby Rosyjskie Imperium, scementowane komunistyczną ideologią, zdominowało świat.
Evola i Guenon to wzorcowe postacie tradycjonalizmu. Im więcej czasu mija , tym bardziej pokaźny kształt przybiera dzieło Włocha. Żaden z guenonistów – Burkhardt, Valsana, Schuon, nie wspominając o mniej istotnych, nie może choćby względnie równać się Evoli. Guenoniści powszednieją, stali się konformistami i masonami albo wpadli w niedorozwinięty umysłowo “new age”, lecz przypadek Evoli pozostaje pomnikiem ducha w tej ciemnej epoce.
Gdy trzeciopozycyjne reżimy odchodzą w przeszłość, mniej uwagi poświęcamy partyjnym działaczom i przywódcom, lecz postaci takie jak Evola jaśnieją coraz bardziej. I to wzejście wciąż trwa. Za dwadzieścia lat usłyszymy, że Hitler i Mussolini byli politykami, którzy żyli w erze Evoli oraz Heideggera -i podzielali (częściowo i na prymitywnym poziomie) ich poglądy.
Gwiazda Evoli wschodzi nad XXI wiekiem. Nowy tradycjonalizm wynika z jego uważnej i głębokiej lektury. Naszym zadaniem jest odczytać Evolę inaczej, na nowy sposób. Co to znaczy? Postarajmy się nakreślić kierunek owego odczytu jego tez.